24h w lesie czyli relacja z „Robinsona”
Na początku znaleźliśmy miejsce na naszą bazę. Osiedliliśmy się na lekkim wzgórzu, 50m od drogi, tuż pod wycinka drzew. Zaczęliśmy od zbiórki drewna na nasze (i pobliskich żywych drzew) szczęście, była wokół masa martwych drzew. Kolejnie zaczęliśmy robić szłas otwarty – zaczęliśmy od poprzeczki pomiędzy dwoma drzewami, kolejnie kładliśmy patyki z jednej strony i wykładaliśmy je dokładnie mniejszymi. Mieliśmy satysfakcje chociażby z tego.
Nagle zaatakował nas deszcz, ale udało nam się utrzymać ogień, ale mokrym drzewem ciężko było palić. Szałas został tak dobrze zrobiony, że w ogóle nie przeciekał. Ucieszył nas fakt iż mamy ogień i chleb więc zrobiliśmy sobie… tosty! Tak nam minął dzień do pierwszego kontaktu przez radiostacje z bazą o 19.30, potem zaczęliśmy zbierać drewno na noc. O 22.00 mieliśmy kolejny kontakt z bazą.
30 lipca 2014